top of page
Szukaj
  • pozlacanarybka1

Jesienne słońce o zielonych oczach, czyli przyjazd Roberta

Zaktualizowano: 20 kwi 2022

04 października


Ostatnio żyję jak asteroida krążąca między szkołą, domem a szpitalem. Popadam w coraz większą monotonię, ale jednocześnie czuję jakby czas przyspieszał i było go tylko mniej, mniej i mniej...

Na szczęście w sobotę odwiedza mnie Robert! Nawet nie wiem, od jak dawna wyczekuję jego przyjazdu. Cieszę się, że został tylko dzień do momentu, kiedy znów go zobaczę. Przygotowałam się najlepiej jak potrafiłam: ustaliłam nawet, w którym sklepie muzycznym będzie najlepiej kupić skrzypce, czyli właściwie główny cel jego wizyty. Postanowiłam też sama zrobić kolację, we francuskim stylu. Przyrządzę serowe kotleciki z borówkami, które według Miss Lata "nie mogą się nie udać".

Mimo że wszystko już zaplanowałam, dopiero dziś wieczorem postanowiłam powiadomić mamę o wizycie Roberta. Bardzo zdenerwowała się, gdy dowiedziała się, że bez jej wiedzy zaprosiłam go do naszego domu na dwa dni. Próbowałam jej wytłumaczyć, dlaczego nie powiedziałam jej wcześniej, że nie widzi świata poza obcą Szwedką i biografią, którą pisze. Ale ona zaczęła na mnie krzyczeć. Wyrzucała z siebie oszczerstwa i pretensje, jakbym była nic nieznaczącym w jej życiu śmieciem. Czułam się okropnie... Potem zaczęła płakać, a ja wybiegłam z jej gabinetu. Miałam dość tego wszystkiego, a całe moje szczęście z powodu przyjazdu Roberta nagle wyparowało. Na jego miejscu pojawił się smutek. I wściekłość.



05 października


Rano obudziłam się zmęczona i nieszczęśliwa. Nie potrafiłam się już cieszyć z przyjazdu Roberta, samo wspomnienie płaczącej mamy wywoływało u mnie smutek.

Gdy wróciłam do pokoju z porannej toalety, spotkało mnie nie lada zaskoczenie - na poduszce znajdował się list. Od mamy, od razu rozpoznałam jej charakter pisma. Przeprosiła mnie. Za wszystko. Podzieliła się ze mną swoimi problemami. Wyznała, jak bardzo zazdrościła Klaudii relacji ze mną. Poprosiła też o wybaczenie - zaproponowała, żeby Robert spał u niej w gabinecie.

Postanowiłam uścisnąć jej wyciągniętą dłoń i zakopać wojenny topór - a kiedy to zrobiłam, poczułam szczęście. I ulgę. Mama tak samo, dostrzegłam to - była jakby... spokojniejsza.

Natomiast w szkole, na przerwie, Sara przekazała mi niespodziewaną nowinę. Borys, w którym od dawna się podkochiwała zaprosił ją i mnie na imprezę. Po jej namowach w końcu zgodziłam się wpaść tam razem z Robertem. Byłam jednak dość zaniepokojona. Szczególnie, gdy w oczach Sary dostrzegłam tylko bezgraniczny zachwyt Borysem...

Po lekcjach odwiedziłam Fryderyka w szpitalu. Coraz ciężej mi się z nim rozmawiało, myślałam, że Jaszczurkę za bardzo interesuje temat śmierci. Bardzo mnie to niepokoiło... Próbowałam odwieść go od tego tematu, żartować - ale jego to nie cieszyło, ciągle i ciągle do niego wracał. Czułam jak się od siebie oddalamy. Kiedy z przerażeniem próbowałam odpowiedzieć na kolejne pytanie Fryderyka o śmierci, podeszła do mnie wolontariuszka - Zuza. Nauczyła mnie, żeby nie bać się rozmawiać na tematy śmierci. I nie dopuścić do możliwości, żeby Jaszczurka odszedł w samotności.

Od razu po wizycie w szpitalu pojechałam na peron. Robert już na mnie czekał, tak się cieszyłam, że znów mogłam go zobaczyć! Od razu poszliśmy do sklepu muzycznego. Gdy zobaczyłam jak Robert patrzy się na połyskujące instrumenty, poczułam się trochę zazdrosna. Myślałam, że w tym muzycznym świecie mnie nie zauważa... On jednak o mnie nie zapomniał.

Opowiedziałam Robertowi o imprezie Borysa - że zgodziłam się przyjść. Szczerze, chciałam spędzić ten dzień z Robertem i tylko z nim. Wiedziałam, że on również. Jednak mimo to zgodził się wpaść na chwilę i zobaczyć jak się miewa Sara.

Impreza okazała się być absolutnym koszmarem. Alkohol, narkotyki, papierosy - a to wszystko w jednym miejscu. Byłam przerażona, a mój strach wzrósł, gdy wśród tego wszystkiego zobaczyłam Sarę - jej stan był straszny, nawet nie zdawała sobie sprawy z tego co się dzieje wokół niej. Robert jednak wyciągnął nas z tego zamieszania.

Gdy wróciliśmy do domu, moja mama pomogła Sarze. A także, o dziwo, przyrządziła nam wszystkim pyszne, serowe kotleciki. Atmosfera się rozluźniła. A Sara, całe szczęście, wyjdzie cało z tego wszystkiego.

11 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Czerń

Post: Blog2_Post
bottom of page